17 stycznia 2015

Pogubiona ja...

Witam!

Chociaż niedawno pisałam to jednak mam dziś taką potrzebę. Jest mi trochę smutno dzisiaj, bo wczoraj wszystko w moim domu wysiadło, nie miałam prądu, wody ani dostępu do Internetu. Ogółem jedna wielka katastrofa! Dobrze, że chociaż dzięki resztkom baterii działała komórka, żeby wezwać jakąś pomoc. Awarię udało się usunąć około 01:00 w nocy. Teraz tak siedzę i zastanawiam się, jak my kiedyś mogliśmy się obejść bez tylu rzeczy, bo ja wczoraj poczułam się jak dziecko we mgle. Ta noc zmieniła mój sposób postrzegania wielu rzeczy. Doszłam do wniosku, że chyba nie umiałabym już żyć bez Internetu, a przede wszystkim bez Skype. To jest teraz moje okno na świat i łączność z kimś, kto stał mi się bardzo bliski... Wiem, że nic nie zastąpi obecności kogoś blisko w realnym świecie, ale przy mojej przypadłości to na razie tak jest bezpieczniej, na inna fazę trzeba poczekać, a ja najbardziej lubię właśnie to czekanie. Może to przyjaźń, a może miłość. Kiedyś na pewno się tego dowiem. Chciałabym by kiedyś w końcu wszystkie kawałki mojego serca się pozbierały, żebym wreszcie pokochała właściwą osobę. Dziś sama nie wiem, co czuję i do kogo, bo uczucia to najbardziej skomplikowana rzecz na świecie, a ja niezbyt pewnie czuję się na tych ścieżkach... Czy ścieżka miłości jest przeznaczona również dla mnie? To pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi...

Pozdrawiam wszystkich pogubionych tak samo jak ja...

2 komentarze:

  1. Twój post trochę natchnął mnie do napisania własnego, takiego szczerego i prywatnego...

    OdpowiedzUsuń