2 grudnia 2015

Nowy adres bloga...


Kochani,

Chciałabym wszystkich poinformować o zmianie adresu, pod którym od dzisiaj dostępny będzie mój blog. Postanowiłam przenieść się na platformę Wordpress, ponieważ jest ona dla mnie zdecydowanie łatwiejsza w obsłudze. Potrzebowałam zmiany, ponieważ chciałam by mój blog stał się bardziej przejrzysty i prosty. Jestem pewna, że spodoba Wam się nowa odsłona. Zapraszam wszystkich moich czytelników do nowej lokalizacji.

https://kobietawczerwieni.wordpress.com/

8 listopada 2015

Marzenia dają napęd do życia...

Siedzę i myślę... Doszłam do wniosku, iż pomimo tego, że mam dużo lat wciąż mam marzenia. I to jedyna pewna rzecz w moim życiu. Marzenia nie są kwestią wieku, one po prostu nadają życiu sens. Ile byłoby warte życie bez marzeń? Moje marzenia są bardzo różne... Czasami marzę o tym by ubyło mi lat i bym mogła dokonać zmian w niektórych swoich wyborach życiowych. Czasami marzę by jeszcze raz przeżyć jakąś chwilę, która była piękna i ważna, a jeszcze innym razem marzę o tym, żeby jak wstanę rano z łóżka nic mnie nie bolało i by na zewnątrz świeciło słońce... Jednak moim największym marzeniem było, jest i zawsze będzie chęć zwiedzenia świata. Jest tyle pięknych miejsc, które chciałabym zobaczyć, tylu ludzi wartych poznania. Niestety moje życie nie sprzyja spełnianiu się marzeń, szczególnie teraz, kiedy świat wali mi się pomalutku na głowę, a ja próbuję uciekać... W moich snach zwiedziłam już połowę świata. Widziałam Wielki Kanion, japońskie cesarskie ogrody, zwiedziłam Taj Mahal oraz starożytny Rzym, byłam w Nowym Jorku i w Indiach. Czułam zapach i smak tych miejsc dosłownie tak, jakbym tam była naprawdę... Płakałam i śmiałam się, byłam zwyczajnie szczęśliwa. Jednakże zawsze po przebudzeniu było mi trudno wrócić do rzeczywistości, a w sercu pozostawał żal i poczucie niedosytu...
Dziś śniła mi się kolejny raz malutka dziewczynka. To była moja wnuczka, która ma się dopiero narodzić. Za każdym razem jest zupełnie inna, ale nawet we śnie wiem, że bardzo ją kocham i że będzie całym moim światem. Do tej pory tym światem była moja własna córka. Teraz będę miała w swoim życiu dwie ważne dla mnie dziewczynki. Uwielbiam takie sny, bo po przebudzeniu czuję szczęście. To cudowne uczucie, którego chciałabym doświadczać naprawdę już teraz, a nie tylko przez sen. Ale już niedługo...
Marzenia - to one dają mi napęd do życia i gdyby nie one to nie wiem, co bym zrobiła. Moje życie chwilowo jest samotne i puste. Wszystkie moje cieplejsze uczucia poukrywały się gdzieś głęboko. Może nadszedł czas by ktoś, na kogo tak bardzo czekam obudził moje zlodowaciałe serce...

2 listopada 2015

Dzień Zaduszny...

Dziś Dzień Zaduszny w katolickim świecie, a dla mnie dzień wspomnień o wszystkich bliskich mi ludziach, których już nie ma wśród nas. Przed oczami pojawia się mój wspaniały tato - człowiek bardzo prawy, ale zarazem wesoły i zabawny, tzw. dusza każdego towarzystwa... Zawsze mi go będzie brakowało... Kolejny obraz to mój mąż. Nie był ideałem, ale też mi go w jakiś sposób brakuje. Dalej moja teściowa - wspaniała kucharka, od której dużo się nauczyłam, mistrzyni robienia czegoś z niczego, a w gruncie rzeczy bardzo nieszczęśliwa kobieta. Moje babcie, z których jedną uwielbiałam ja, a drugą moja siostra. Patrząc dalej pojawia się kilku moich znajomych i przyjaciół. Dziś już wszyscy po tamtej stronie. Ciężko mi o tym mówić, ale dzięki tym wszystkim ludziom czegoś się w życiu nauczyłam i dziś jestem tym, kim jestem, ponieważ w pewien sposób mnie ukształtowali. Przemijanie to coś bardzo nieuchronnego, nie można tego zatrzymać i to jedyna rzecz, która stawia znak równości pomiędzy wszystkimi ludźmi - zarówno bogatymi jak i biednymi. To coś, co jest sprawiedliwe... Każdy z nas pewnie myśli, że mnie to nie dotyczy, ale to nieprawda. Każdy umrze, bo tak już jest świat skonstruowany, ale spójrzmy na to z drugiej strony... Czy chcielibyśmy żyć, kiedy nie ma wokół nas już naszych rówieśników, rodziny i bliskich nam osób? Czy nadal chcielibyśmy istnieć jako schorowani i niedołężni ludzie? Ja myślę, że odpowiedź jest jedna - po prostu nie! Nie warto tak bać się śmierci i za wszelka cenę trzymać się kurczowo życia, bo to przecież tylko przejście do innego wymiaru, gdzie nie ma już trosk i bólu. Jak patrzę na twarze ludzi, którzy już nie żyją to wydają się one takie beztroskie... Zupełnie jakby ubyło im lat i zmartwień... Wiem wiem, ja też się tam nie spieszę, ale kiedy przyjdzie mój czas to nie będę się bała, ponieważ wiem, że czekają tam na mnie wszyscy, których kiedyś kochałam i którzy byli mi bliscy. To może być tylko piękne spotkanie. To jak powrót do domu z dalekiej drogi. Dziś zapalam światło ku pamięci tych wszystkich wspaniałych ludzi, a kiedyś z radością się z nimi spotkam. Składam cześć ku ich pamięci!

9 października 2015

Świat płonie...

Wczoraj powiększyła nam się rodzinka o małego Szymona i to jest takie piękne. Ja ostatnio mam same problemy zdrowotne i nie bardzo to wszystko ogarniam, ale się bardzo cieszę. Tym bardziej, że w przyszłym roku moja najbliższa rodzina też się powiększy. Wszystko pięknie... tylko boję się, bo ten świat ogarnia jakieś szaleństwo i ciągle brakuje w nim spokoju. Jakie te nasze maluchy będą miały życie? Czemu światem rządzą fanatycy i dlaczego za wszelką cenę próbują narzucać swoją wolę innym ludziom? Ja osobiście szanuję każdą religię, bo naprawdę żadna nie namawia do niczego złego. To tylko ludzie powypaczali sens tego wszystkiego. To człowiek człowiekowi gotuje taki los i to jest okrutne. Ten na górze dał nam wszystkim rozum i wolną wolę, dał nam rożne kolory skóry i różne poglądy, ale nie wierzę by był szczęśliwy widząc jak dla jakichś źle pojętych ideałów zabijamy się nawzajem. Myślę, że wierząc każdy w swojego Boga możemy się szanować nawzajem i akceptować swoja inność. Czy Ziemia jest za mała dla nas wszystkich? Ja myślę, że nie. Tylko głupia ludzka zachłanność każe zabierać wciąż więcej i więcej. Czemu tak trudno zadowolić się tym, co się ma? Ktoś, kto nie potrafi się cieszyć małymi rzeczami nigdy nie będzie szczęśliwy, bo zawsze będzie chciał więcej. Nie godzę się na takie życie. Chciałabym by ludzie byli dla siebie braćmi, a nie wrogami, ale wygląda na to, że chcę za wiele. Dokąd to szaleństwo zmierza? Boję się odpowiedzi na to pytanie. Ktoś szalony podpalił świat, a ja muszę bezsilnie patrzeć jak on coraz bardziej płonie...

13 września 2015

Kocham...


Dziś piękna chociaż chłodna bezsenna noc. Leżę w łóżku i myślę o moim pokręconym życiu. Dziś dowiedziałam się, że moje maleńkie wnuczę pierwszy raz się poruszyło w brzuchu swojej mamy. Ja dzisiaj wspominam, jak poczułam pierwsze ruchy mojej córki i jakie to było wspaniałe uczucie. Tego nie da się porównać z niczym innym na świecie. Moje macierzyństwo przypadło w trudnym czasie. To był okres pustych półek w sklepach i braku wielu rzeczy, ale i tak było czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym. Moja córka miała piękne, ręcznie szyte przeze mnie rzeczy, sweterki robione na drutach i na szydełku. W tych ubrankach była zaklęta cała moja miłość. Ludzie na ulicy zatrzymywali mnie i pytali, gdzie kupuje takie ładne rzeczy, a ja z dumą mówiłam, że dla mojej ukochanej księżniczki robię je sama. Nigdy nie udało mi się zrobić niczego identycznego jeszcze raz i być może dlatego te ubranka były tak wyjątkowe - tak samo, jak wyjątkowa jest moja córka. To piękna i dobra kobieta. Jestem pewna, że będzie wspaniałą mamą. Wiem to, bo za miłość płaci się miłością. Tego nauczyła mnie moja mama, moja babcia, a ja nauczyłam tego moją jedyną córkę. Miłość - to słowo jest najpiękniejsze na świecie i ma tyle samo znaczeń, ilu jest ludzi. Jednak dla mnie miłość to rodzina, ciepło i zaufanie, a także bezpieczeństwo. Dziś już jestem starszą panią, ale mam jeszcze moją wspaniałą mamę i wierzcie mi... nie ma nic piękniejszego, kiedy śpię w nocy i jestem odkryta, a moja mama przechodząc delikatnie mnie okrywa. To tak jakby anioł stróż dotknął mnie swoim skrzydłem. To właśnie jest jeden z odcieni miłości. Słowa czasami bywają puste, a takie drobne gesty dają tak wiele czułości i szczęścia, budują poczucie bezpieczeństwa. Moje dzieciństwo było biedne, lecz szczęśliwe i dało mi podstawy do bycia dobrym, współczującym człowiekiem, chociaż życie wiele razy mnie przeczołgało przez brud i błoto. Jednak to, co dastałam w dzieciństwie zawsze pozwalało mi się podnieść i wrócić na dobra drogę. Nie umiem pisać o uczuciach, ale kocham moja mamę, siostry, całą rodzinę, ale najbardziej kocham Ciebie córeczko, bo jesteś moim serca biciem...

3 września 2015

Pogoda ducha...


Jesień już cichutkimi kroczkami zbliża się do nas... Czerwienią i złotem za chwilę pokryją się liście i babie lato zasnuje świat... Moje włosy coraz bardziej pokrywają się srebrem, a w nitkach babiego lata lśnią diamenty rosy. To taka jesienna nostalgia, kiedy po moich kolejnych urodzinach zaczynam myśleć o przemijaniu i sensie życia. Co tak naprawdę po nas zostanie? Czemu ciągle za czymś gonimy i zawsze  mamy czegoś za mało? Gdzie znaleźć odpowiedź na takie pytania? Dziś rano pierwszy raz od dawna obudziłam się szczęśliwa. Lód w moim sercu powoli się roztopił, ból minął. Być może sprawcą tego zamieszania jest mój przyjaciel - kot Borys, który swoja mruczącą obecnością nie pozwala mi na łzy... Nie wiem... W każdym razie pierwszy raz od bardzo dawna było mi łatwiej wstać i zmierzyć się z nowym dniem. Świat pomału zaczyna znowu mamić mnie swoimi obietnicami, znowu chce mi się coś robić, przełamywać bariery swoich możliwości. Uczę się angielskiego i pomaleńku zaczynam rozumieć coraz więcej i kochać ten język. Możliwe, że kiedyś Wielka Brytania będzie moją nową ojczyzną, bo wszystko to, co kocham w życiu jest właśnie tam. Może prawie wszystko... Pragnę tylko tego, by wszystko się ułożyło, żeby nikt już nie cierpiał. Jestem znów o rok starsza i dojrzalsza, a jednocześnie podekscytowana jak nastolatka tym, co przyniesie los. Znów uśmiecham się do życia by zaczarować szczęśliwy los... Kocham Cię Życie - jesteś cudem i wieczną niespodzianką... Właśnie takie Cię kocham najbardziej...

8 sierpnia 2015

Upalne przemyślenia...

No i dopadło nas tropikalne lato. Krew w żyłach nie ma siły płynąć, a ja i mój kot leżymy pod wentylatorem i chłodzimy umysły... Tak sobie dziś myślę przekornie o miłości, starości i dziwnych dziejach w życiu. Kiedyś wszystko było inne, a być może takie samo tylko perspektywa się zmieniła. Dziś jestem starą matroną o duszy naiwnego dziecka i za nic nie mogę wcisnąć się w ramy statecznej starszej pani o konwencjonalnym stylu myślenia. Ja cały czas gdzieś tam w środku jestem małą dziewczynką, skorą do śmiechu i robienia psikusów. Za nic w świecie nie potrafię się zmienić, a przecież za chwilę będę babcią... Jak zareaguje moja wnuczka, czy wnuk na kogoś takiego jak ja? Wiem, że będę kochać to wnuczę bezgranicznie, ale czy odnajdę się w roli statecznej babci? Tego nie wiem... Mam tylko cichutką nadzieję, że moje wnuczę będzie choć odrobinę podobne do mnie, a wtedy dogadamy się bez słów... Już nie mogę się doczekać... To takie moje małe marzenie, które narodziło się w upalny, sierpniowy dzień... Pozdrawiam wszystkich ja - przyszłościowa szalona babcia...


27 lipca 2015

Czuję się samotna...

Dziś jest taki mało sympatyczny dzień. Nadal nie wróciłam do formy, a choroba nie odpuszcza. Można powiedzieć, że trochę wypadłam z obiegu i jakoś znów brakuje mi napędu do życia. Moje jedyne dziecko udało się na emigrację, a ja straszliwie tęsknie. Nie jest łatwo zostać samemu, nawet gdy wokół jest reszta rodziny. Może czuję się samotna dlatego, że bardzo długo byłyśmy same. Czuję się, jakby ktoś zabrał mi połowę mnie. Może źle się czuję, bo przez kawał życia musiałyśmy liczyć tylko na siebie. Jakoś nie mogę się pozbierać. Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Na razie choroba wyłączyła mnie z pracy, więc siedzę w domu i rozmyślam. Moje życie znowu zrobiło się puste, a jedyną pociechą jest fakt, że będę w końcu babcią. Marzyłam o tym już od jakiegoś czasu. Za oknem upalne lato, a w moim sercu lód, który od dawna nie chce się rozpuścić. Przymusowo wśród ludzi się uśmiecham, bo nie chcę wyjść na ponuraka, ale każdy, kto mnie dobrze zna zauważa smutek w moich oczach, bo one nigdy nie kłamią. Chciałabym żeby coś się zmieniło, żeby wróciła tamta kobieta sprzed kilku miesięcy, żebym mogła na nowo uśmiechać się do ludzi i do świata. Ale ona gdzieś zniknęła... Wołam ją, ale ona nie słyszy. Ech życie...

8 lipca 2015

Radość życia

Już tak dawno nic nie pisałam. Jakoś zabrakło mi słów. Trochę ostatnio mam problemów ze zdrowiem i myślę, że to nie jest dobry czas w moim życiu. Powoli zbieram się do kupy i usiłuję wyjść z tego wszystkiego jak najmniej poobijana. Znowu życie rzuciło mnie na kolana i muszę spróbować się podnieść. Dzisiaj jest to dla mnie ogromnie trudne, ale jest to równie swego rodzaju wyzwanie. Mam taki przekorny charakter, że im częściej dostaję po pysku, tym bardziej robię się twarda i może trochę arogancka. Nie poddam się, nie ma mowy! Prędzej umrę niż pozwolę na to by mnie życie pokonało. Ostatnio jest mi źle i smutno. Cóż - nie zawsze jest tylko radość. Smutek jest jednym ze składników życia tak samo jak radość. A przeplatanie jednego z drugim tworzy niepowtarzalną mieszankę - jak kod DNA w życiu każdego z nas. Nic dwa razy się nie zdarza, więc żyjmy tak, jakby jutra nigdy miało nie być, a każdy kolejny dzień witajmy z uśmiechem, bo życie jednak jest cudem. Pozdrawiam z serca...

3 czerwca 2015

Prawo wyboru...


Po ostatnich wyborach prezydenckich nasz piękny kraj podzielił się na obozy - jedni są za, a drudzy przeciw. Ja nie jestem zwolenniczką ani pana Dudy ani Pana Komorowskiego. Tak naprawdę nie ma dobrych kandydatów na najważniejsze stanowisko. Moim zdaniem nie powinno być tak, że ludzie sami proponują siebie jako kandydatów do władzy. To my jako naród powinniśmy takich porządnych, mądrych ludzi proponować, a ci albo się zgodzą startować w wyborach albo nie. To kwestia wyłącznie ich decyzji, bo nie każdy chce nieść takie brzemię. Nie powinno być tak, że ktoś, kto ma pieniądze zapewnia sobie elektorat. Ja uważam, że każdy powinien mieć równe szanse. Każdy, kto jest światłym, mądrym i gospodarnym człowiekiem. Dziś widzę, iż większość to fanatycy, a fanatyzm nigdy i nigdzie nie przyniósł nic dobrego. A ludzie niewielkiej postury to dyktatorzy! Spójrzcie tylko wstecz w historię oraz na obecne czasy. Brak innych walorów nadrabiają tupetem i zacietrzewieniem. Nie chcę państwa kościelnego, chociaż szanuję ludzi wierzących. Jednakże wiara to wyłącznie ich osobista sprawa i nie mogą narzucać nikomu światopoglądu, bo każdy ma prawo do samodzielnego wyboru. Fakt, że ktoś jest ateistą nie znaczy, że jest gorszym człowiekiem. Jak wielu ludzi uważających się za mocno wierzących jest zakłamanych, zawziętych i mało tolerancyjnych? Bardzo dużo! I wierzcie mi - to nie ma nic wspólnego ani z wybaczaniem ani z miłosierdziem, co często deklarują. Być dobrym człowiekiem bez względu na przekonania - to powinno być ważne w życiu i tym powinniśmy się kierować. To takie moje myśli przed długim weekendem...
Miłego odpoczynku!

1 czerwca 2015

Cudowne wspomnienia...

Dziś jest Dzień Dziecka i druga rocznica ślubu mojej jedynej córki. To piękny i miły dzień już od samego rana. Obudziłam się dzisiaj szczęśliwa i z głową pełną marzeń. Wczoraj spotkałam się z moimi przyjaciółmi z Mongolii i wspominaliśmy nasze wspólnie spędzone lata, stare dobre czasy. Wszyscy byliśmy wtedy młodsi i piękniejsi oraz z mniejszym bagażem doświadczeń. To wspaniałe, że mimo tylu perypetii życiowych nadal się lubimy i ciągle miło razem spędzamy czas. Nie zdarza nam się nigdy niezręczna cisza tylko salwy śmiechu oraz rozmowy na każdy temat. Już tyle lat minęło odkąd się poznaliśmy, tyle wspólnie przeżytych chwil - dobrych i złych - a ciągle jest miło. Wielu z naszej paczki już tu nie mieszka, wielu odeszło już na zawsze i nigdy już się nie zobaczymy, ale wspomnienia zawsze pozostaną żywe, bo czas nie wszystko zaciera. Pamiętam, jak w moje 40 urodziny wszyscy śpiewali mi na głosy po mongolsku 100 lat, a piękna melodia leciała w siną dal w ciepłą sierpniową noc... To było takie cudowne... Jednocześnie tak dawno, ale tamta radość gdzieś ciągle uśpiona we mnie tkwi. Potem były tańce do białego rana zupełnie boso, czarne stopy, które nie dawały się domyć... Dziś wszyscy już mamy srebrne włosy, trochę smutku na twarzach, ale ciągle jeszcze młodzieńczy entuzjazm i marzenia do spełnienia... Chcę z całego serca by chociaż kilka z nich się spełniło, by coś zostało po nas, kiedy już odejdziemy z tego świata, by nasze dzieci nas kiedyś wspominały z uśmiechem na twarzy, bo jakaś cząstka nas zawsze zostaje, choćby w naszych dzieciach lub wnukach... I to jest właśnie najpiękniejsze...

20 maja 2015

Na rozstaju dróg...


Witam wszystkich, którzy czytają to moje pisanie o wszystkim i o niczym. Dziś mam jeden z tych dni, kiedy sama nie wiem, czego tak naprawdę chcę. Czuję się jakby mnie przejechał tir... Właściwie dokładnie tak samo jak w moim dzisiejszym śnie. To był koszmar! Po potrąceniu nie mogłam się poruszyć i wolałam o pomoc we wszystkich językach świata, ale nikt mnie nie słyszał... To było straszne uczucie. Obudziłam się cała obolała i zapłakana. Być może to dobrze, bo w końcu płakałam naprawdę... Obecnie nie wiem na czym stoję, nic nie daje mi w życiu satysfakcji, a na dodatek wyglądam po zimie jak szafa trzydrzwiowa z lustrem i kompletnie nie wiem, co zrobić żeby to się zmieniło. Wiem, wiem... powiecie nie żryj tyle i się uda... ale to nie do końca kwestia jedzenia. Ja czuję się tak beznadziejnie, że zaczynam się pocieszać słodyczami i to chyba one są przyczyną wszystkich nieszczęść. Muszę sobie sama jakoś pomóc, bo czuje się z tym tragicznie. Wiem również, że to jest strach przed przyszłością, bo tak do końca nie wiem, co przyniesie życie, a ja mam jeszcze tyle marzeń i chciałabym by choć trochę z nich się spełniło. Kocham życie bardzo, ale ostatnio już nie daję sobie rady, a muszę się uśmiechać i mówić wszystkim, że wszystko jest w porządku. Do diabła! Nic nie jest porządku i sam diabeł pewnie nie wie kiedy będzie. To wszystko,  co dziś napisałam nie jest gładkie i piękne, ale płynie wprost z głębi mojej znękanej duszy, bo ja już sama nie wiem ani kim jestem ani czego szukam. Stoję na rozstaju dróg i zastanawiam się, w którą stronę powinnam pójść... Chyba rzucę monetą...

13 maja 2015

Za oknem wiosna, a w sercu zima...

Ostatnio jestem trochę zabiegana i nie mam za wiele czasu na pisanie. Minęła niedziela wyborcza, a ja nie poszłam na wybory, ponieważ nie ma kogo wybierać. Dla mnie kandydatami do stanowisk państwowych powinni być ludzie, których zaproponuje naród, a nie ci co sami się zgłoszą i w zależności od stanu konta oraz siły przebicia idzie im lepiej lub gorzej. Polska robi z siebie pośmiewisko na całym świecie swoimi kandydatami na najbardziej prestiżowy urząd w państwie. Czemu tak dziwnie się składa, że władza i pieniądze zmieniają fajnych ludzi w zupełnie kogoś innego. Niewielu się zdarza takich, co potrafią się przeciwstawić. Nie chce się zbyt rozwodzić w tym temacie, bo nie jest to ani łatwe ani miłe. No cóż... kolejny raz zanurzamy się po szyję w gównie. Jest maj, piękna wiosna, a mnie coraz bardziej smutno. Zamiast czuć się radośnie, pogrążam się w niewesołych myślach. Moje życie za chwile znów odwróci się do góry nogami, a ja już nic nie zrobię w tej kwestii. Chciałabym, żeby wszystko poszło dobrze, ale  takiej gwarancji nikt mi nie da. Mam nadzieje, że ktoś... gdzieś... już wszystko za nas zaplanował, a ja muszę się pogodzić z tym planem. Moja buntownicza natura trochę się przeciwstawia, ale chyba jednak trzeba płynąc z prądem...

29 kwietnia 2015

Naiwność nie popłaca...

Nie pisałam już od dłuższego czasu. Jakoś nie miałam nastroju dzielić się moimi pokrętnymi myślami. Nie jestem teraz w życiowej formie, po zimie i wszystkich zawirowaniach życiowych czuję się jak wrak człowieka. Wszelkie zmiany w moim życiu, jakie zaplanowałam okazały się trudne do realizacji, a do tego wcale nie były dla mnie dobre. Kolejny raz życie dało mi po pysku. No cóż... chyba i do tego można się przyzwyczaić. Jak zwykle - ja, poobijany i poraniony wojownik - podnoszę się, otrzepuję swą zbroje i zaczynam jak Syzyf wszystko od nowa. Znów próbuję zachwycić się życiem, bo przecież jest wiosna i wszystko budzi się do życia i kwitnie, na nowo się odradza. Ptaki śpiewają, słońce świeci. Ja też od nowa zaczynam śmiać się do ludzi i topić pokłady lodu zalegające w moim sercu. Chyba jestem niezbyt przystosowana do dzisiejszych obłudnych czasów, bo ufam ludziom bezgranicznie i wszystkich mierzę swoją miarą, a nie warto jak się okazuje. Ludzie na ogół kłamią, oszukują i bezwzględnie próbują wykorzystać takie idiotki, jak ja. Nawet moja własna mama tak o mnie myśli. To bardzo przykre. Jestem naiwna i niepoprawna. Cóż... nie będę się zmieniać, bo po co? Jak jestem stara, tak i głupia... Niech już tak zostanie. Wiosennie pozdrawiam i przestrzegam - nie bierzcie ze mnie przykładu, bo będzie bolało i to bardzo...


8 kwietnia 2015

S.O.S

Dziś drugi dzień po Świętach i jestem przerażona tym, co czuję. Przetrwanie Świąt było dla mnie bardzo trudne ze względu na to, że ja nie lubię chodzić w gości i siedzieć bezczynnie przy stole i słuchać po raz tysięczny tych samych dowcipów. No cóż rodzina to rzecz święta i dopóki żyje moja mama, muszę się dostosować. Z tej okazji byłam również w kościele i jestem rozczarowana, bo zabrakło tej magii, która kiedyś towarzyszyła ludziom na mszy. Na domiar złego "lany poniedziałek" już chyba nigdy nie będzie taki, jak kiedyś. Nikt już nie chodzi już po wsi z tzw. "oblewką". Ogółem to już nie są prawdziwe Święta. Możliwe, że dopadło mnie zmęczenie i już niczym nie potrafię się cieszyć, ale takie są nagie fakty.

Za chwilę będę szykować się do pracy. Nie lubię jej, ale muszę zarabiać. To straszne uczucie, kiedy praca nie przynosi satysfakcji, a ja na żadne cuda już nie liczę. Moje życie stało się chwilowo beznadziejne i tylko myśl, że kiedyś może być lepiej pomaga mi przetrwać koszmarne dni egzystencji. Chcę, żeby coś się zmieniło, gdyż tkwię w zaklętym kręgu beznadziei, miotam się i nie wiem, w którą stronę powinnam iść. Czuję się uwięziona. Kiedyś byłam taka, że zawsze wiedziałam dokąd zmierzać, a dziś blokuje mnie wiele rzeczy. Chyba muszę być bardziej odważna. S.O.S wołam, jednak nikt mnie nie słyszy...

28 marca 2015

Świat odradza się na nowo...

Powoli, bardzo powoli zaczynam odcinać się od złych ludzi i spraw, które mnie przygnębiają. Muszę odzyskać radość życia, bo jakoś niespostrzeżenie gdzieś mi umknęła. Dobrze, że jeszcze jest kilka osób, które we mnie nigdy nie zwątpiły i pomagają mi pozbierać się do kupy. Robię w życiu coś, co kompletnie nie sprawia mi przyjemności, a wręcz dołuje mnie tak mocno, że czasami chce mi się wyć. Tylko dlatego, że nie mam innego wyjścia, codziennie zmuszam się by tam iść... No może jeszcze dlatego, iż lubię parę osób. Czemu Bóg czasami tak człowieka upokarza, zsyłając na niego coś, czego nie jest w stanie nawet polubić? Może miałam za wysokie wymagania albo komuś się naraziłam? A może to przez fakt, że nie umiem być hipokrytką i uśmiechać się do właściwych ludzi? Nie wiem, ale niestety tak na razie musi być. Zawsze sobie mówię przed snem, że nawet najbrudniejszy korytarz się kiedyś kończy, pewnie ten także... To taka przenośnia - gdzieś na końcu tego tunelu widać blask światełka, nadziei na lepsze życie. Nie odnajduję się kompletnie w tej rzeczywistości, w której przyszło mi żyć, moja buntownicza natura nie pozwala mi godzić się z postępowaniem niektórych ludzi. Prędzej stamtąd odejdę niż pozwolę, żeby mnie poniżali. Nie umiem aż tak mocno zginać karku. Dziś mam taki nastrój, że chce mi się płakać, ale może do wieczora minie. Pozamykałam jednym ostrym cięciem sprawy, które dawno powinnam skończyć, wykasowałam połowę książki telefonicznej i wyrzuciłam z mojego życia ludzi, którzy sprawiali mi tylko ból... Takie katastasis w moim życiu. Mam nadzieję, że ten tydzień przyniesie wreszcie coś dobrego, jakieś pozytywne zmiany, bo nie mogę już tak dalej żyć. Cały świat i przyroda odradzają się na nowo, spróbuję i ja...

25 marca 2015

Ciągła walka...

Dziś obudziłam się po raz pierwszy od bardzo dawna wyspana i w miarę szczęśliwa. Złe wspomnienia z ostatniego okresu mojego życia pomału się zacierają w pamięci i przestają boleć. Cóż... życie toczy się dalej, czy tego chcemy, czy nie. Może jestem bogatsza o kolejne kilka rozczarowań, ale to w końcu w większości z nich składa się ludzkie życie. Nic, co nam się przydarza w życiu nie jest podobno przypadkowe, wszystko dzieje się z jakiejś przyczyny. Pewnie, że każdy by chciał by były to same miłe rzeczy, ale tak nie jest. Z reguły za wszystko, co miłe trzeba zapłacić wysoką cenę, zwłaszcza w moim przypadku. Życie mnie nie oszczędza, a ja ciągle muszę się zbierać po kolejnych złych doświadczeniach i staczać bitwy jak wojowniczka, ale i tak ciągle kocham moje życie i uśmiecham się każdego dnia, gdy otwieram oczy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, nikt nie obiecywał, że wszystko się będzie udawało. Ale dlaczego to ciągle mnie nic się nie udaje i czy kiedyś będzie lepiej? Gdybym w to nie wierzyła, już dawno bym przekroczyła kuszącą granicę cienia, wtedy gdy nic się nie układa, ale ja jeszcze wierzę, że coś się zmieni, że w końcu i dla mnie zaświeci słońce... Mam w moim życiu kogoś, kogo kocham bezgranicznie i może właśnie dlatego chcę i muszę to wszystko przetrwać, bo naprawdę warto. Chcę się cieszyć tym, co przyniesie nam wszystkim nowe - jakże inne życie. Przecież już niczego nie da się zatrzymać, nasza podroż już się rozpoczęła, a jak i kiedy się zakończy to tylko czas pokaże...

9 marca 2015

Mój kolejny wiersz...


My z końca drugiego tysiąclecia,
Piękni, młodzi, zakochani.
Nie chcemy wyrażać uczuć słowami,
Boimy się ciepłych uśmiechów,
Czułych gestów i miękkich słów.
Udajemy, że nie kochamy.
Miłość nazywamy pożądaniem,
Pragnienie uprawianiem seksu.
Jesteśmy źli, chamscy i mało tolerancyjni.
Nienawidzimy samych siebie.
Bierzemy narkotyki, pijemy wódkę,
Palimy papierosy by nikt
Nie odkrył, że kiedy nikogo nie ma
Jesteśmy sami, pragniemy
by ktoś nas przytulił i powiedział,
Że nadal jesteśmy ludźmi!

Kręta droga do spełnienia marzeń...


Moje myśli często wymykają się spod kontroli, zamykam oczy, a one wędrują gdzie chcą. Każdy z nas ma swoje prywatne piekło, z którego nie może w żaden sposób uciec. Chciałabym wiele rzeczy zapomnieć, wiele przeżyć jeszcze raz, ale wiem, że to niemożliwe. Chciałabym nauczyć się płakać - może byłoby mi lżej. Dzisiejsza noc była koszmarna, kolejny raz męczyła mnie bezsenność, a kiedy już zasnęłam miałam w głowie demony przeszłości i strach o kogoś, kto jest dla mnie najlepszym i najbliższym człowiekiem na świecie. Obudziłam się o 02:00 w nocy i już nie mogłam zasnąć.
Wiem, że robię wszystko by zmienić swoje życie, upadam i podnoszę się po wszystkich porażkach. Wciąż wierzę, że Bóg pozwoli mi spełnić moje marzenia. O czym marzę? By mieć w miarę szczęśliwe życie, chociaż pewnie za wiele go nie zostało. Ciągle jeszcze wierzę, że nie wszyscy ludzie są egoistami, nadal jeszcze mam marzenia. Nie umiem sobie poradzić z wieloma swoimi uczuciami, jestem pogubiona i bardzo bym chciała wyprostować wiele moich życiowych dróg, ale one ciągle złośliwie się plączą, zawracają, a ja bezsilnie drepczę w miejscu i czuję się jak w pułapce bez wyjścia. Jestem dość odważna - czasami coś zrobię, zanim pomyślę. Nie zawsze to ryzyko się opłaca. Sama ze sobą czuję się trochę jak kamikadze - wiem, że jak już wsiądę do rakiety mojego dalszego życia, to odwrotu nie będzie... Wiem... wiem... mam jeszcze trochę czasu, ale odliczanie się zaczęło. Chcę, a jednocześnie się boję, ale może pod innym niebem - kiedyś tam - odnajdę dokładnie to, czego szukam przez całe życie. A jeśli nie, to mówi się trudno. Cóż... przeznaczenia nie da się oszukać i zmienić też chyba nie...

5 marca 2015

Mój wiersz...


Mój własny wiersz:

Gdy zobaczyłam Cię pierwszy raz,
Spojrzałeś mi głęboko w oczy,
Uśmiechnąłeś się do mnie...
Stało się... zapaliłeś pożar w moim sercu.
Każda noc bez Ciebie
Jest czekaniem na ranek.
Każdy dzień bez Ciebie
Jest czekaniem na noc...
Może w moim śnie znów będziesz blisko,
Znów Twoje oczy, znowu Twój śmiech i...
Pragnienie by się nigdy nie obudzić...

3 marca 2015

Znowu w życiu mi nie wyszło...

W dniu dzisiejszym trochę cofnęłam się do przeszłości... Pamiętam, jak moja 6-letnia córka siedziała pod płotem u sąsiada, gdzie pasło się stado gęsi i śpiewała na cały głos piosenkę zespołu Budka Suflera. Pamiętam jej głos i wyśpiewywane słowa: "Znowu w życiu mi nie wyszło". Szalenie dziwnie to brzmiało w ustach małej dziewczynki, która mimo wieku miała piękny, dojrzały głos. Dziś uśmiecham się na myśl o tym wspomnieniu, które jest wciąż takie żywe i realne, a słowa piosenki tak prawdziwe. Można powiedzieć, że ta piosenka towarzyszy mi przez całe życie. Wciąż potykam się o jakieś życiowe rafy, a ludzie, którymi się otaczam niekoniecznie są moimi przyjaciółmi. Często wielu z nich kryje w sobie dwie twarze. Maski, maski, maski... prawie każdy jakąś nosi zależnie od sytuacji. Niewielu jest ludzi, których stać na odkrycie swojej prawdziwej twarzy i którzy nie wstydzą się swojego prawdziwego ja. Większość ludzi chowa się pod maską, ponieważ się wstydzą albo boją się, że zostaną wyśmiani. Ja się nie boję, nie wstydzę niczego. Już dawno przerobiłam wstyd, ból, wyśmiewanie, obrazę. Dziś jestem sobą w całej okazałości... wrażliwą, emocjonalną, czasem naiwną, ale jednak sobą. Nie twierdzę, że nie liczę się ze zdaniem innych, szanuję wszelką krytykę, ale uważam, że to moje życie i tylko ja mogę je przeżyć. Robię to po swojemu, sama płacę za popełniane błędy.
Znowu w życiu mi nie wyszło... Ale może kiedyś wyjdzie...

26 lutego 2015

Nie jestem idealna...

Dziś nastał jeden z ostatnich dni lutego, zresztą wyjątkowo pięknego miesiąca tego roku. To był dziwny miesiąc - pełen niespodzianek - zarówno tych miłych, jak i tych nieprzyjemnych. Myślę, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Bóg sprawia, że spotykamy na naszej drodze różnych ludzi i pewnie ma w tym jakiś ukryty cel. Być może chce nas czegoś nauczyć, ostrzec przed czymś, a może ma jeszcze jakiś inny zamysł. Ważne by wyciągać z tego odpowiednie wnioski i uczyć się na przyszłość. Hmm... ja jestem wiecznym uczniem i ciągle powtarzam stare błędy, niczego w życiu się chyba już nie nauczę. Cóż... jestem z tych, co nie potrafią żyć bez adrenaliny, a moja naiwna wiara w ludzką uczciwość zakrawa na idiotyzm. Ja jestem typem człowieka, który co ma w sercu to na języku, czasem naiwnym jak dziecko, ale pewne jest to, że nie chce się zmieniać. Albo mnie się kocha taką, jaką jestem albo nienawidzi - raczej trudno o coś pomiędzy. Chcę chłonąć życie wszystkimi zmysłami i nie przeszkadza mi to, że może inni się ze mnie śmieją. Jestem jaka jestem, mam trochę z anioła, trochę z diabła - taka mieszanka wybuchowa, ale widocznie tak musi być, bo ja nie potrafię być nijaka, a wiem, że czasem powinnam. Tylko po co mam się zmieniać? Mam udawać kogoś, kim tak naprawdę nie jestem? Zdecydowanie wolę być sobą - prawdziwą - nawet wtedy, gdy nie jestem idealna...

20 lutego 2015

Serce skute lodem...

Dziś jest piękny, słoneczny dzień, a moja dusza i serce skute lodem. Boję się, żeby się nie rozpadły kolejny raz na kawałki. Teraz to chyba już by mi się nie udało ich pozbierać. Co sprawia, że w życiu człowieka tak się wszystko gmatwa? Dziś jesteś szczęśliwy, a jutro na dnie rozpaczy. Ktoś kiedyś powiedział, iż aby kogoś zabić wcale nie potrzeba pistoletu, tylko należy odpowiednio dobrać słowa. Podpisuję się pod tym, bo to święta prawda. Jak wyrazić to co się czuje, kiedy brakuje słów, a boli jak cholera? Nie wiem, czy znacie to uczucie, kiedy wszystko w człowieku dygoce, czuje się wewnętrzny niepokój i rozpacz, ma się poczucie, że nic już nie da się zrobić i że jest beznadziejnie... Nie życzę takich uczuć nawet najgorszemu wrogowi. Dlaczego? Dlaczego? Przecież to nie tak miało być... Chyba nie warto być wrażliwym człowiekiem, nie warto być dobrym. Lepiej być skurwysynem, bo może ma się wtedy tak grubą skórę, że nic nie boli i pewnie łatwiej się żyje... Tylko jak to zmienić w sobie? Nie wiem... Chyba mimo wszystko nie potrafię...

13 lutego 2015

Bezdomni też są ludźmi...

Jakie to wspaniałe uczucie obudzić się o świcie i w dodatku czuć się wyspaną. Dawno mi się coś takiego nie zdarzyło. Wczorajszy dzień był dość przełomowy w moim życiu, bo moja Mrusia wreszcie znalazła nowy dom i kochających koty ludzi, a ja wreszcie zacznę życie bez alergii. Trochę mi jej dziś brakowało, ale moje oczy odpoczywają. No cóż, moje zdrowie jest ważniejsze. Tak w ogóle to chciałam napisać o problemie bezdomności, bo żal mi tych wszystkich ludzi, którzy nie mają swojego kąta i krzątają się po ulicach, śpią na dworcach itd. Cale szczęście, że zima jest w miarę łagodna i może wszystkim uda się jakoś przetrwać. Wiem, że każdy z nas może być na ich miejscu, nigdy nie wiadomo co przyniesie los. Dziś masz dom, rodzinę, pracę, a jutro możesz nie mieć nic i co wtedy? Nie zawsze problemem jest alkohol, czasem nieuczciwy wspólnik, czasem zły kredyt lub nie trafiona inwestycja i w konsekwencji lądujesz na ulicy bez niczego. Myślę, że pierwszą reakcją jest szok, może poczucie beznadziei, a później pewnie próba znieczulenia. Nie wiem tego, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nigdy nie chciałabym się w niej znaleźć, ale patrząc na kogoś w łachmanach i niezbyt ładnie pachnącego nie odwracajmy się ze wstrętem, bo pod tym wszystkim też jest człowiek, który jest pozbawiony szans. Pewnie niejednokrotnie, gdybyśmy się odważyli porozmawiać z takim człowiekiem, w jakiś sposób pomóc mu, to może udało by się go wyciągnąć z tego. Jednakże mi również brakuje odwagi by podjąć takie kroki, a szkoda. Pozdrawiam wszystkich przy gorącej kawie i tych, którzy jej nie mogą wypić... To przykre, ale coraz bardziej widoczne...

4 lutego 2015

Samotny wilk...

Znowu nastał piękny zimowy wieczór, a ja tradycyjnie nie mogę zasnąć. Moje życie powywracało się do góry nogami, ale to wspaniale, bo wreszcie coś się w nim dzieje i nie ma w nim miejsca na nudę. Postanowiłam zrobić coś dla siebie i w efekcie zapisałam się do szkoły językowej by nauczyć się języka angielskiego. Dzięki temu poczułam się nagle tak, jakby ubyło mi parę latek. To cudowne uczucie odkryć w sobie głód wiedzy i poznawania czegoś nowego, poczuć, że oprócz wieku tak naprawdę nic mnie nie ogranicza. Poznaję wspaniałych ludzi o szerokich zainteresowaniach, którzy bardzo mnie motywują do poznawania wszystkiego, co mnie wokół otacza. Co poza tym? Zaczęłam znowu czytać, zdecydowanie za dużo, bo aż mnie od tego czasem bolą oczy. Ale książki to moja miłość towarzysząca mi chyba od zawsze i taka, której nigdy nie zdradziłam. Ostatnio zaczęłam się również interesować różnymi dziedzinami sportu, ale czysto teoretycznie, trochę filmem i drugą moją miłością - muzyką, której słucham do znudzenia. Ostatnio cisza mi przeszkadza, bez muzyki nic mi się nie chce, to muzyka daje mi napęd do życia. Słucham tak różnorodnych utworów, że trudno właściwie powiedzieć, co dokładnie lubię. Na nowo odkrywam dzieła takich artystów jak: Michael Jackson, Bee Gees, Enigma, Enya, Michael Bolton, George Michael  i wielu innych.​ Mogłabym tak siedzieć i upajać się muzyką całymi nocami, a w dzień spać. Poprzestawiały mi się pory dnia i nocy. Lubię taki tryb życia, bo on powoduje, że mam dwie natury - w dzień jestem bardzo towarzyska, a nocą staję się samotnym wilkiem. Szczególnie lubię te minuty przed świtem, kiedy wstaje słońce, a ja dopiero wtedy mam ochotę położyć się do łóżka i wtulić w objęcia Morfeusza. To cudowne uczucie, bo wtedy nic nie muszę...
Pozdrawiam wszystkich, z którymi mi po drodze...

31 stycznia 2015

Pozory mylą...

Kolejna noc, kiedy nie da się spać. Chyba to już rzeczywiście starość. Dziś miałam bardzo pracowity dzień, tyle rzeczy do załatwienia - jedne miłe, inne mniej, ale takie jest życie... Jak zwykle w takie wieczory budzi się moja filozoficzna natura. Dzisiaj już zaczynam rozróżniać z kim mi po drodze, a z kim nie​... kto wyżej sra niż dupę ma... Są w moim życiu fajni ludzie, z którymi można pogadać o wszystkim, pośmiać się, a kiedy trzeba porozmawiać poważnie, ale są również tacy, za których nie dałabym nawet grosika, bo uważają się za kogoś lepszego... No cóż - to tylko ich zdanie, bo dla mnie czasami bezdomny żebrak na ulicy jest bardziej wartościowy niż oni - on przynajmniej ma bagaż doświadczeń. Co może mieć do powiedzenia taki rozpieszczony maminsynek, skoro nic nie wie o trudach życia, bo zawsze miał wszystko, co zapewnili mu tatuś z mamusią albo bogaty mąż lub żona? Nie chcę nikogo osądzać, bo oni nawet nie są niczemu winni. Ot życie jednemu zabiera, drugiemu daje i nie mamy na to wpływu. Tylko nie oceniajmy pochopnie ludzi, bo może pod tą nędzną powłoką kryje się ktoś wyjątkowy? Ja już dawno to wiem, że pozory potrafią mylić, że perły znajduje się czasami na wysypisku śmieci, a okazały brylant w kosztownej oprawie to tanie świecidełko... Samo życie z jego zaskakującymi faktami...

28 stycznia 2015

Z głową w chmurach...

Jest późna noc, a ja pełna wrażeń i emocji nie mogę zasnąć. Tak już mam - im bardziej jestem zmęczona, tym trudniej się wyciszyć. Kiedyś próbowałam się napić, ale to już od dawna nie działa. Ktoś dziś powiedział, że mnie kocha, że jestem jego całym światem i ja mu wierzę. Czasami tak bywa. Już nigdy nie chcę być samotna, bo to jest najgorsze, co spotyka człowieka, który z natury jest stworzeniem stadnym. Te słowa zabrzmiały jak muzyka w moich uszach, a ich echo dotarło do serca, które pomimo blizn nadal żyje. Wiem... jestem już stara, ale uczucia nigdy się nie starzeją, kochamy równie mocno mając naście lat jak i będąc w kwiecie wieku. Miłość to piękno, to dobroć, troska o drugiego człowieka i wiara w to, że wszystko się uda. Za każdym razem jest inna i za każdym razem jest się pewnym, iż to właśnie ta jedyna na cale życie. Ja ciągle jeszcze nie znalazłam mojej drugiej połówki jabłka... A może jednak? Ta połówka jest z innego kraju oraz zupełnie innej kultury. Ale kto powiedział, że będzie łatwo? Dziś czuję się szczęśliwa, mogłabym latać w chmurach. Czuję się zdolna do przenoszenia gór! To cudne uczucie być zakochanym! Jesień życia też może być piękna i mienić się barwami złota i purpury. Ktoś, dla kogo stałeś się kimś bliskim dał ci nadzieję na piękne życie... Jedno ciepłe słowo zmieniło wszystko i nadało życiu niepowtarzalny sens...

26 stycznia 2015

Moje miasto...

W końcu przyszła zima - jeszcze bardzo nieśmiało, ale może zagości na dłużej. Nie powiem żebym była jej zwolenniczką, ale ta biel okryła cały brud i szarość mojego miasta. Ja kocham swoje miasto, chociaż dla wielu jest brzydkie i szare - dla mnie zawsze było i jest ziemią obiecaną. Zawsze chciałam tu być, nawet jako mala dziewczynka. Łódź jest trudnym miastem do kochania - zakorkowane ulice, wszechobecny chaos, brud i bezrobocie. Pomimo to jednak ma tak piękne i urokliwe zakątki, jakich nie ma żadne inne miasto na świecie. Specyficzną atmosferę miasta tworzą jednak ludzie - większość zaganianych, spracowanych lecz z uśmiechem na twarzach. To miasto potrzebuje ludzi z wyobraźnią, młodych pasjonatów, którzy dostrzegą jego możliwości i perspektywy rozwoju. To powinno być miasto przyjazne młodym, położone w centralnej Polsce z dala od zagrożeń, które może się w spokoju rozwijać, ma niezłą infrastrukturę, własne lotnisko, są wszelkie szanse by było miastem na światowym poziomie. Bardzo bym chciała by obecni gospodarze dostrzegli te atuty i próbowali zmienić miasto tak by rozkwitło. Dla mnie to zawsze będzie najpiękniejsze miasto świata, bo jest głęboko w moim sercu.

Pozdrawiam wszystkich Łodzian na całym świecie - tych rdzennych i tych z wyboru jak ja...








22 stycznia 2015

Cyborgiem być...

No cóż... w życiu bywa bardzo różnie - raz pod wozem raz na wozie. Chodzi tylko o to by spod tego wozu szybko się wygrzebać i nie dać po sobie przejechać. Czasami nie jest to łatwe i potrzebna jest cudza pomoc. Ważne by mieć kogoś, kto zawsze i w każdej chwili poda nam pomocną dłoń. To nie jest tak, że człowiek jest z natury zły i robi rzeczy, o które by się sam nigdy nie posądzał. Czasami jakiś zbieg okoliczności, niefortunne zdarzenie, zawiedziona miłość, nieodpowiednie towarzystwo lub cokolwiek innego - pchają nas w coś, co nie jest dobre, a wręcz naganne. Sama przez to wszystko przechodziłam - małe poczucie własnej wartości, poszukiwanie celu w życiu, brak akceptacji ze strony innych ludzi. Cóż... było minęło, nie chcę już nigdy do tego wracać, ale nigdy też nie pozwolę by ktoś mi bliski się poddał bez walki. Zrobię wszystko, dokopię każdemu i wyciągnę za uszy z każdego błota, żeby nigdy go nie spotkało coś takiego jak mnie. Ja jestem - jak mnie niektórzy nazywają - cyborgiem. Nigdy się nie poddaję, sama leczę wszystkie rany i mam tylko nadzieję, że cyborgi nigdy nie umierają. Być może leżą gdzieś na składowisku rupieci z uśmiechem na twarzy i obmyślają jak kolejny raz ponaprawiać wszystko i wrócić do życia, wszak takie ich przeznaczenie...

Pozdrawiam...

18 stycznia 2015

Solą życia jest miłość...

Jakie to piękne uczucie być szczęśliwym tak po prostu. Dziś zrobiłam sobie z moją córką dzień wspomnień o dawnych czasach - o miłościach, które przeminęły... również o takich, które nawet dobrze się nie zaczęły z racji tego, że jesteśmy obie zbyt tchórzliwe by zaczynać w ciemno i stawiać wszystko na jedną kartę. Może szkoda... Czasami ludzie, którzy odważą się na taki krok są bardzo szczęśliwi. My obie chyba jesteśmy trochę inaczej wychowane, lojalność w nieudanym wypalonym związku to już lekka przesada, ale same nie umiałyśmy zrezygnować, musiało się wypalić do końca choć od dawna były już tylko zgliszcza. Nie umiałam namówić mojej córki by zaryzykowała, a szkoda, być może już dawno byłaby szczęśliwa i nie zmarnowała tyle czasu. Aczkolwiek myślę, że na dzień dzisiejszy jest szczęśliwa. Znalazła inną, dojrzałą miłość - poznała wspaniałego, dobrego człowieka. Los rzuca nami jak listkami na wietrze, na wiele rzeczy nie mamy wpływu, coś się kończy, coś zaczyna i koło życia nieustannie się kręci - czasem w pełnym słońcu, a czasem w deszczu i błocie. Mimo wszystko życie człowieka to cud nad cudami i każdy chce je przeżyć najpiękniej jak potrafi. Ale wierzcie mi - solą życia jest miłość i to wokół niej się wszystko kręci i ja chcę by tak było zawsze...

17 stycznia 2015

Pogubiona ja...

Witam!

Chociaż niedawno pisałam to jednak mam dziś taką potrzebę. Jest mi trochę smutno dzisiaj, bo wczoraj wszystko w moim domu wysiadło, nie miałam prądu, wody ani dostępu do Internetu. Ogółem jedna wielka katastrofa! Dobrze, że chociaż dzięki resztkom baterii działała komórka, żeby wezwać jakąś pomoc. Awarię udało się usunąć około 01:00 w nocy. Teraz tak siedzę i zastanawiam się, jak my kiedyś mogliśmy się obejść bez tylu rzeczy, bo ja wczoraj poczułam się jak dziecko we mgle. Ta noc zmieniła mój sposób postrzegania wielu rzeczy. Doszłam do wniosku, że chyba nie umiałabym już żyć bez Internetu, a przede wszystkim bez Skype. To jest teraz moje okno na świat i łączność z kimś, kto stał mi się bardzo bliski... Wiem, że nic nie zastąpi obecności kogoś blisko w realnym świecie, ale przy mojej przypadłości to na razie tak jest bezpieczniej, na inna fazę trzeba poczekać, a ja najbardziej lubię właśnie to czekanie. Może to przyjaźń, a może miłość. Kiedyś na pewno się tego dowiem. Chciałabym by kiedyś w końcu wszystkie kawałki mojego serca się pozbierały, żebym wreszcie pokochała właściwą osobę. Dziś sama nie wiem, co czuję i do kogo, bo uczucia to najbardziej skomplikowana rzecz na świecie, a ja niezbyt pewnie czuję się na tych ścieżkach... Czy ścieżka miłości jest przeznaczona również dla mnie? To pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi...

Pozdrawiam wszystkich pogubionych tak samo jak ja...

12 stycznia 2015

Nie dotykaj mnie... albo... Przytul...

Witam Was!

Dziś mam nieszczególnie szczęśliwy dla mnie dzień, ale może właśnie dlatego muszę coś napisać, bo mnie to dręczy. Musiałam czekać bardzo długo na to by odważyć się żyć tak, jak chcę bez oglądania się na innych ludzi i ich komentarze. Jestem dumna z tego, że wreszcie zaczynam spełniać swoje marzenia, że mam odwagę mówić to, co myślę i czuję. Dodatkowo ku mojemu zaskoczeniu - stał się cud... Ktoś, na kogo zdaniu mi zawsze zależało, a z reguły było inne niż moje (przeważnie krytyczne), uszanował ostatnio moje opinie i powiedział, że właściwie rozumie. Ja wiem - jestem szczególnym człowiekiem - myślę, że mam jakieś problemy z bliskością, być może to jakiś szczególny rodzaj autyzmu albo sama nie wiem czego. Rozpaczliwie próbuję kochać kogoś, przytulić się, ale niestety mam z tym problem, nie jestem naturalna, najeżam się wewnętrznie przy próbach zbliżenia do mnie. I nie mam tu na myśli seksu, bo on sprawia przyjemność, ale po nim potrzebuję przytulania, jestem wtedy rozpaczliwie samotna, dostaję kolcy przy każdej próbie dotyku. Jest mi z tym źle, bo kocham ludzi, zwierzęta. Sęk w tym, że nawet zwierzaki mnie denerwują, gdy usiłują się przytulać. Myślę, że nawet moje własne dziecko czuje jak niezgrabnie je przytulam, chociaż tak bardzo je kocham. Coś jest ze mną nie tak, pragnę kogoś kochać bezgranicznie, a jednocześnie bardzo się boję. Może podświadomie obawiam się zranienia i odrzucenia? Nie wiem co sprawiło, że tak jest, być może to echo czyichś okrutnych słów z dawnych lat, po których już nic i nigdy nie było i nie jest takie samo. Czas by ktoś to zmienił, tylko jak otworzyć się na drugiego człowieka, jeśli nawet już sobie nie można zaufać? Głupie ciało zdradza prawdziwe uczucia. S.O.S. wołam całe życie i nikt tego nie zauważa...

Pozdrawiam ciepło...

6 stycznia 2015

Pierwsza nominacja - Liebster Blog Award

Bardzo dziękuję za nominację. Jest mi niezmiernie miło, że odpowiadając na kilka pytań mogę uchylić rąbka tajemnicy na temat własnej osoby moim czytelnikom. Pozdrawiam Cię Złowieszczy Chichocie.


Zasady zabawy:
„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.


PYTANIA OD ZŁOWIESZCZEGO CHICHOTU:

1. Jaki jest Twój cel w życiu?
Kochać i być kochaną ...

2. Co lub kogo zabrałabyś na bezludną wyspę?
Zabrałabym laptopa z dostępem do Internetu, bo to okno na świat.

3. Twoje motto życiowe?
Nic, co ludzkie nie jest mi obce.

4. Dokończ zdanie: Mam słabość do…
Mam słabość do butów i torebek (chyba jak wiele kobiet na świecie).

5. Czy wierzysz w przeznaczenie? Jeśli tak, dlaczego?
Wierzę w przeznaczenie, ponieważ wiele razy pzytrafiały mi się w życiu rzeczy, o których bym nawet nie marzyła.

6. Co skłoniło cię do założenia bloga?
Bardzo chciałam mieć odskocznię od szarego życia singielki.

7. Jeśli miałabyś możliwość od ręki spełnić jedno swoje marzenie, co by to było?
Wyjazd do Anglii i objazdowa wycieczka po najpiękniejszych jej miejscach.

8. Czego najbardziej nie lubisz w ludziach?
Tego, że ludzie nigdy nie próbują mnie tak naprawdę słuchać i przez to nie mam możliwości bycia prawdziwą sobą.

9. Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 10 lat?
Będę szczęśliwą kobietą gdzieś w Anglii z mężczyzną moich marzeń...

10. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku i dlaczego właśnie ta?
Jesień, bo jest dojrzała, piękna i złoto-czerwona :)

11. Dokończ zdanie: Najlepsze, co mnie w życiu spotkało to...
Najlepsze, co mnie w życiu spotkało to urodzenie mojej wspaniałej córki.


Do zabawy nominuję:
Wiktoria - http://butterflyvicy.blogspot.com/
Aleksa - http://aleksa-recenzjewszystkiego.blogspot.com/
Annzad - http://annzad27.blogspot.com/
Weronika - http://poloness.blogspot.com/
Kicu - http://kicuu.blogspot.com/


Pytania ode mnie:
1. Jaki masz sposób na poprawienie swojego samopoczucia?
2. Pewnego dnia budzisz się w ciele mężczyzny... Jaka jest Twoja pierwsza myśl?
3. Jakie jest Twoje wymarzone miejsce na to, by wypić poranną kawę lub herbatę?
4. Co byś zrobiła, gdybyś wygrała kilka milionów złotych?
5. Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 15 lat?
6. Poleć proszę jeden blog, do którego regularnie zaglądasz...
7. Dokończ zdanie: Twój największy życiowy sukces to…
8. Co skłoniło Cię do założenia i prowadzenia bloga?
9. Czego najbardziej nie lubisz w ludziach?
10. Kto jest twoim autorytetem?
11. Co w sobie lubisz najbardziej?


5 stycznia 2015

Zostawiam po sobie ślad w sieci...

Jaka ze mnie durna istota, mam gdzie zapisać na gorąco to, co myślę i nie korzystałam z tego. Nie wiem, co z tego wyniknie, ale utwierdzam się w przekonaniu, że chcę pisać. Może nikt nie zechce tego czytać... trudno, ale i tak będę pisać by ocalić od zapomnienia wiele pięknych chwil, by moja córka po mojej śmierci wiedziała jaką szaloną miała matkę i żeby moje wnuki lepiej mnie poznały. Poznałam wielu fajnych ludzi w sieci, niektórzy pozwolili mi uwierzyć w to, że tak naprawdę nadal jestem atrakcyjną kobietą, że nic jeszcze się nie skończyło i jak tylko zechcę to wszystko jeszcze przede mną. To cudowne uczucie wiedzieć, że można jeszcze wiele rzeczy zacząć na nowo, pozamykać stare sprawy, naprawić to, co się da albo jednym cięciem amputować to, co boli i już nie myśleć o tym nigdy więcej. Chciałabym by czasem mnie ktoś wysłuchał, a nie da się w jednym zdaniu zamknąć całego życia. Ktoś mniej cierpliwy nigdy nie wysłucha do końca, a z mety oceni i ta ocena nie będzie sprawiedliwa, bo aby to zrobić trzeba spojrzeć na to z perspektywy ocenianego. Nie wierzę w niczyją kryształową moralność, każdy ma takie myśli, za które można dostać wyrok, każdy ma mroczną stronę swojej duszy, do której powinien być zakaz wstępu, ale niewiele osób stać na to by się do tego przyznać. Ja nie jestem doskonała, tak samo jak inni staram się żyć w miarę uczciwie, ale w głębi mnie kłębią się najróżniejsze uczucia - zarówno te dobre, jak i te złe. Człowiek jak każda żywa istota jest wielowymiarowy i nie da się go ocenić tylko z jednej perspektywy, czasem zabija w obronie własnej, a czasem działa jak zwierze - albo przeżyje ja albo Ty. Nic i nikt nie wie, co tak naprawdę jest ważne w życiu, każdy tego szuka na własną rękę i myśli, że albo się uda albo nie, a często błądzi się po bezdrożach życia i gubi drogę, potyka i często zawraca by znaleźć się w punkcie wyjścia - jak Syzyf... Tylko ciągle tkwi w nas nadzieja, iż cel jest tego wart!

4 stycznia 2015

Miłość?

Miłość... Co to słowo tak naprawdę znaczy? Miłość to napęd do życia i śmierci. Dla miłości ludzie popełniali najgorsze zbrodnie, ale również robili rzeczy szlachetne ponad ludzką miarę. Nie ma piękniejszego i bardziej złożonego uczucia niż miłość... Może jeszcze tylko jej przeciwieństwo, czyli nienawiść. Granica między nimi to tylko cieniutka linia, tak łatwo ją przekroczyć czasem tylko nieprzemyślanym słowem lub pochopnym czynem... Jak mawiają ludzie - bez miłości da się żyć, mieć puste serce i puste życie. No cóż, mamy to życie tylko jedno i czemu z góry chcemy skazywać się na taką pustkę, czemu nie chcemy poznać wszystkich barw tęczy jakie niesie ze sobą właśnie miłość? Powiecie zapewne... A czemu mielibyśmy skazywać się na wieczną niepewność, huśtawki nastrojów? Wszak to też oblicza miłości. Ja wiem... rozumiem... czasem ktoś zniszczy człowiekowi poczucie własnej wartości jednym okrutnym słowem i to tak jakby zniszczyć linie papilarne, ale wszystko da się odbudować, bo ktoś inny - nowym, zupełnie innym, ciepłym słowem z powrotem nada temu życiu sens. Miłość to ogromna siła zarówno sprawcza jak i niszcząca. Wszystko zależy od kontekstu. Miłość dodaje skrzydeł, ale również je podcina. Nie ma piękniejszego uczucia, a zarazem bardziej niszczącego. Ja jednakże chcę kochać, chcę być kochana i mimo wszystkich odcieni tęczy zwanej Miłością nie umiem bez niej żyć... I przede wszystkim nie chcę bez niej żyć...