14 grudnia 2014

Czeska miłość... przeminęło z wiatrem :)

Dziś jest któraś z kolei rocznica stanu wojennego w Polsce. Ja powitałam go bawiąc się na dyskotece w czeskiej Pradze. Pamiętam, że Dj zatrzymał muzykę i poinformował, iż w Polsce wprowadzono stan wojenny. Wszyscy moi znajomi przytulali mnie i płakali razem ze mną, a mój czeski narzeczony powiedział, że już mnie nigdzie nie puści. Tylko nie pomyślał, że nie da się zatrzymać wiatru. Zostałam tam jeszcze tydzień, zrobiłam zakupy i powiedziałam, że wracam. To oczywiste, że nie chciał mnie wypuścić z ramion. Ani on ani jego mama. Ale musiał. Ale moje serce by pękło, gdybym nie wróciła. Nic już nigdy nie było tak piękne. Te ośnieżone góry w Kudowie Zdroju po polskiej stronie, które zapierały dech w piersi. Ja mimo tego, że celnicy zabrali mi prawie wszystko łącznie z nowymi butami i tak bym tej chwili nie oddała za żadną inną. Można powiedzieć, że w tym momencie już miałam pewność, że moja czeska miłość umrze śmiercią naturalną. Ale cóż... może nadszedł czas na inną? Jeszcze przez jakiś czas były listy i paczki, ale wiatr odnowy wiał i wciągnął mnie w całości. Nic już nie było takie samo. Pojawili się inni ludzie, inna miłość... a moja czeska miłość się skończyła. Dziś wspominam to wszystko z nostalgią, ale bez żalu... Widocznie los tak chciał i miał inne plany wobec mnie...

2 komentarze: