8 kwietnia 2015

S.O.S

Dziś drugi dzień po Świętach i jestem przerażona tym, co czuję. Przetrwanie Świąt było dla mnie bardzo trudne ze względu na to, że ja nie lubię chodzić w gości i siedzieć bezczynnie przy stole i słuchać po raz tysięczny tych samych dowcipów. No cóż rodzina to rzecz święta i dopóki żyje moja mama, muszę się dostosować. Z tej okazji byłam również w kościele i jestem rozczarowana, bo zabrakło tej magii, która kiedyś towarzyszyła ludziom na mszy. Na domiar złego "lany poniedziałek" już chyba nigdy nie będzie taki, jak kiedyś. Nikt już nie chodzi już po wsi z tzw. "oblewką". Ogółem to już nie są prawdziwe Święta. Możliwe, że dopadło mnie zmęczenie i już niczym nie potrafię się cieszyć, ale takie są nagie fakty.

Za chwilę będę szykować się do pracy. Nie lubię jej, ale muszę zarabiać. To straszne uczucie, kiedy praca nie przynosi satysfakcji, a ja na żadne cuda już nie liczę. Moje życie stało się chwilowo beznadziejne i tylko myśl, że kiedyś może być lepiej pomaga mi przetrwać koszmarne dni egzystencji. Chcę, żeby coś się zmieniło, gdyż tkwię w zaklętym kręgu beznadziei, miotam się i nie wiem, w którą stronę powinnam iść. Czuję się uwięziona. Kiedyś byłam taka, że zawsze wiedziałam dokąd zmierzać, a dziś blokuje mnie wiele rzeczy. Chyba muszę być bardziej odważna. S.O.S wołam, jednak nikt mnie nie słyszy...

6 komentarzy:

  1. To prawda, że dzisiejsze święta to już nie to samo. Całkowicie to rozumiem. Również nie lubię obchodzić świąt i to właśnie z tego powodu: gdzieś zniknęła magia. Wszystko stało się sztuczne i skomercjalizowane. I tak dobrze, jak się ma jeszcze kogo odwiedzać i siedzieć przy stole. Moja rodzina rozjechała się w różne strony i nawet tego nie. Żadnych tradycji. Lany poniedziałek, szukanie prezentów ( I pal licho same prezenty, ale te poszukiwania), bo królik, zając etc. zostawił. Nie ma nic. Zniknęło. Wszyscy pracują. Chociaż z drugiej strony, jakby mi ktoś dzisiaj kazał wyjść, szukać sobie prezentu to chyba kazałabym mu się w łeb popukać. To tyle ode mnie. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak mimo wszystko, najlepszym lekarstwem na smutną prawdę jest pozytywne myślenie. Lub wino. Jak kto woli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobno uzależnienie jest dowodem człowieczeństwa, aczkolwiek nie mówimy tu o nadmiernym piciu, lecz od czasu do czasu. Dlatego zalecana jest opcja pierwsza: pozytywne myślenie. Również uzależnia, ale efekt uboczny jest chyba bezpieczniejszy.
    Ah, właśnie. Zapraszam do mnie na
    http://tenebris-blog.blogspot.com/
    i dodaję ten blog u siebie do linków. Na pewno niedługo pojawię się ponownie. Czekam również na dłuższe wpisy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, że do mnie zaglądasz i zagrzewasz mnie do pisania. Ja również zajrzę do Ciebie moja droga :)

      Usuń