Siedzę i myślę... Doszłam do wniosku, iż pomimo tego, że mam dużo lat wciąż mam marzenia. I to jedyna pewna rzecz w moim życiu. Marzenia nie są kwestią wieku, one po prostu nadają życiu sens. Ile byłoby warte życie bez marzeń? Moje marzenia są bardzo różne... Czasami marzę o tym by ubyło mi lat i bym mogła dokonać zmian w niektórych swoich wyborach życiowych. Czasami marzę by jeszcze raz przeżyć jakąś chwilę, która była piękna i ważna, a jeszcze innym razem marzę o tym, żeby jak wstanę rano z łóżka nic mnie nie bolało i by na zewnątrz świeciło słońce... Jednak moim największym marzeniem było, jest i zawsze będzie chęć zwiedzenia świata. Jest tyle pięknych miejsc, które chciałabym zobaczyć, tylu ludzi wartych poznania. Niestety moje życie nie sprzyja spełnianiu się marzeń, szczególnie teraz, kiedy świat wali mi się pomalutku na głowę, a ja próbuję uciekać... W moich snach zwiedziłam już połowę świata. Widziałam Wielki Kanion, japońskie cesarskie ogrody, zwiedziłam Taj Mahal oraz starożytny Rzym, byłam w Nowym Jorku i w Indiach. Czułam zapach i smak tych miejsc dosłownie tak, jakbym tam była naprawdę... Płakałam i śmiałam się, byłam zwyczajnie szczęśliwa. Jednakże zawsze po przebudzeniu było mi trudno wrócić do rzeczywistości, a w sercu pozostawał żal i poczucie niedosytu...
Dziś śniła mi się kolejny raz malutka dziewczynka. To była moja wnuczka, która ma się dopiero narodzić. Za każdym razem jest zupełnie inna, ale nawet we śnie wiem, że bardzo ją kocham i że będzie całym moim światem. Do tej pory tym światem była moja własna córka. Teraz będę miała w swoim życiu dwie ważne dla mnie dziewczynki. Uwielbiam takie sny, bo po przebudzeniu czuję szczęście. To cudowne uczucie, którego chciałabym doświadczać naprawdę już teraz, a nie tylko przez sen. Ale już niedługo...
Marzenia - to one dają mi napęd do życia i gdyby nie one to nie wiem, co bym zrobiła. Moje życie chwilowo jest samotne i puste. Wszystkie moje cieplejsze uczucia poukrywały się gdzieś głęboko. Może nadszedł czas by ktoś, na kogo tak bardzo czekam obudził moje zlodowaciałe serce...